Pobyt w Krakowie w ramach 17. Targów Książki zakończyłam idealnie, bo w kinie. 'Pod Baranami’, w kolorze niebieskim. Sala kinowa metrycznie różnorodna, wypełniona, mimo wszystko dźwięcznie szeleszcząca cebulowymi opakowaniami, co doprowadzało i doprowadza mnie do brzydkiego szaleństwa. Abdellatif Kechiche nakarmił mnie muzyką, nienaciąganą improwizacją, estetycznym obrazem i doskonałą naturalnością.
W dobie wszelkich wirtualnych nominacji do wypicia piwa, wódki i herbaty, jak również skumulowania swojego oczytania w listę 10 najbardziej wpływowych na autopsychorozwój książek, postanowiłam w ciszy nominować siebie do wypicia koktajlu bananowego i powrotu do filmu przez duże 'F’. Film kojarzony z hasłami: 'Lesbijskie porno!’, 'Sam seks!’, 'Cierpiący na poważne zboczenia reżyser’ i innymi miłymi promocyjnymi. Film, który jest/pretendował do pochwały wyzwolonej kobiecości. Film, który straszy czasem trwania (3h) i zmusił właścicieli kin do wymiany siedzisk przed premierą. Film, który jednocześnie kocham i nienawidzę za emocjonalną prawdę i obnażenie z resztek sekretnych wzruszeń.
Zaczęło się od komiksu Julie Maroh, na podstawie którego Kechiche napisał swoją wersję historii nastoletniej Adele. Dziewczyny, która szuka, poznaje, czyta namiętnie książki i przeżywa zauroczenia. Spotyka Emmę, niebieskowłosą studentkę malarstwa, celebrantkę artyzmu. Pasja, miłość, pożądanie. Scenariusz zakrawający na kolejne sztampowe love story z zachodzącym słońcem i skuterem w tle. Może wielu rozczarowano, mnie bynajmniej.
Podział na rozdziały
Zamiarem Kechiche nie było ukazanie pragnień i emocji zbuntowanej nastolatki, tylko wprowadzenie w emancypację i kształtowanie się młodej, wyzwolonej kobiety, w pełni świadomej swojej siły i piękna.
Stąd 'Rozdział 1 i 2′ w podtytule filmu. Idąc za przykładem literackiego uporządkowania, podzielił treść życia bohaterek na dwa etapy, dając odbiorcy dowolność w interpretacji końca.
Swoją interpretację do dziś uzupełniam. Kolejne szczegóły burzą wcześniej zaakceptowaną koncepcję recenzji, gubię się wespół z nieporadnością. Dlatego pozwolę sobie ocenić film w sposób rozdziałowy.
Rozdział 1- kolor, kuchnia, Sartre i seks.
Oraz muzyka. Elementy składowe sukcesu Kechiche. Dlaczego 'Życie Adeli’ w ogóle? Zaintrygował mnie plakat do filmu: lazurowe włosy Léa Seydoux i wzrokowa czułość Ad?le Exarchopoulos. Kolor niebieski nieodłącznie towarzyszył w całości projekcji. Barwa boleśnie polifunkcyjna. Scena rozstania z Thomasem (Jérémie Laheurte) na niebieskiej ławce, niebieskie paznokcie, pościel i symboliczny moment kąpieli Adele w morzu, perfekcyjnie koherentny z muzyką, odnoszący się do współistnienia i wpojenia Emmy jako kompletności bez końca.
Spójności nie można odmówić gastronomicznym ujęciom. Kulinarna konsumpcja asystuje bohaterkom w ważnych wydarzeniach ich życia. Randka plus tłusty kebab, kolacja u rodziców i spaghetti, kolacja u rodziców part 2 i owoce morza z białym winem, rozczarowanie rówieśnikami zagryzione czekoladowym batonem. Co więcej, Kechiche pozostał wierny autentyczności i zmysłowo popadł w realizm, nie tuszując sosu bolońskiego w kącikach ust aktorek, czy marynaty do ostryg z koszuli ojca Emmy.
Dlaczego można swobodnie utożsamić się z Adele? Ponieważ nie jest upiększona, wyrafinowana, wyniosła, obsceniczna. Śpi z otwartymi ustami, przeciąga się rano jak każdy człowiek przed lub po wstaniu z łóżka, chodzi do szkoły, pali papierosy, jest zwyczajną dziewczyną, którą mijamy codziennie w drodze do pracy. I za to lubię Kechiche. Nie narzuca absolutnie żadnych schematów, stworzył sensualne kino i wpisał się w ponadczasowość. Mogłam śmiać się, płakać, jeść, pić, słuchać, kochać się, przeklinać, niszczyć, cierpieć razem z Adele. Razem z siedemdziesięcioma osobami w sali, z których każda odczuwała na swój sposób.
’Egzystencjalizm jest Humanizmem’ Sartre’a, bohemistyczne dysputy przyjaciół Emmy podkreślały lekki dysonans, jeśli chodzi o środowiska bohaterek. Pozycje społeczne Adele i Emmy są w dość mocnym kontraście, jednak Kechiche zwrócił uwagę, że wola konfrontacji siebie z innymi prowadzi do scalenia osobowości, jakkolwiek miałoby to wyglądać (lub nie) w przyszłości.
Zanim zgrabnie spróbuję odnieść się do scen namiętności, przytoczę dygresyjnie taką sytuację, otóż po seansie dwie urocze kobiety nawiązały dialog, zmierzając ku wyjściu:
– Na co Ty mnie wzięłaś do kina, dziewczyno?! Porno mogłam sobie w necie obejrzeć.
– Sorry, nie wiedziałam, że przez połowę filmu będziemy oglądać lesby w akcji.
Tak. Wyjątkowo ascetyczna relacja na gorąco. Ostudzę zapędy koleżanek z rzędu ośmego i spieszę ze sprostowaniem.
TO NIE JEST LESBIJSKIE PORNO!
Jeśli dla kogokolwiek 10 minut scen seksu w trzygodzinnej kumulacji czasoprzestrzennej filmu jest pornoprodukcją, chętnie wejdę w polemikę.
Kechiche nie przekroczył żadnej granicy, nie zafundował taniej erotyki. Skupił uwagę na cielesności i fizycznym zapętleniu, wynikającym z potężnych emocji, jakie generuje miłość. Kadry nie umożliwiają odbiorcy uniknięcia wzrokowego kontaktu z namiętnością między Adele i Emmą. Prowokuje i uwalnia wyobraźnię, precyzyjnie wskazuje pożądanie i może powodować dyskomfort dla nadwrażliwych. Ale czy nadwrażliwcy czują ten sam dyskomfort, poddając się swojemu pragnieniu, nierzadko mającego cokolwiek wspólnego z finezyjnością?
Rozdział 2- manifest życia, definiowanie i Złote Palmy.
A właściwie to nie. Nie mierzę wartości filmu ilością zdobytych złotych, srebrnych i malinowych nagród. Owszem, następuje delikatna sugestywność, aczkolwiek bazuję na niezależnych bodźcach.
'Życie Adeli’ ma wartość. Obraz nie jest sztucznie podrasowany, nie jest też surowy. Nie da się określić prawdy, może adekwatnym będzie dosłowność. Tak. Abdellatif Kechiche stworzył dosłowność obrazu, fenomenalnie, a jednocześnie prosto pokazał miłość, której doświadczamy. Pragniemy, kochamy, pożądamy, rozstajemy się, popadamy w stany agonalne, podnosimy się, istniejemy. Samostanowimy. Definiujemy siebie.
Stąd sensualność manifestu życia u Kechiche. Stąd Sartre powyżej. Wielu dopatruje się w filmie normalizacji homoseksualizmu na siłę. A przecież nasza percepcja nie została ograniczona. Temat miłości został podjęty w sposób uniwersalny, przeprowadzono doskonałe badania nad ludzką emocjonalnością, obnażono uczucia skrajne i szaleństwo idące w parze. Postawił na improwizację w sekwencjach, przez co uzyskał efekt autentyczności. Pokazał nam dwoje ludzi, dwie kobiety, jedną miłość.
’Życie Adeli’ to niezwykły, prawdziwy obraz człowieczeństwa nieskażonego fałszem. Intensyfikacja pasji, namiętności, nadziei i cierpienia, a przy tym jeden z najpiękniejszych filmów o miłości, jakie widziałam.